Nie jesteś sama
Pacjenci onkologiczni często borykają się z poczuciem niezrozumienia. Bliskie osoby, mimo największych starań, nie zawsze umieją okazać potrzebne wsparcie. Dlatego chorzy na nowotwory często najlepiej czują się wśród osób, które mają podobne doświadczenia – innych pacjentów onkologicznych. Przykładem może być Dominika. Nasza bohaterka w poszukiwaniu informacji na temat zdiagnozowanego u niej raka piersi trafiła na forum internetowe dla pacjentek z tą chorobą. Dzięki niemu nie tylko uzyskała zrozumienie, ale także odnalazła bratnie dusze, a z czasem sama stała się wsparciem dla innych pacjentów. Poznaj historię Dominiki.
jeśli jesteś otoczony przez ludzi, którzy cię kochają: męża, dzieci, rodzinę, przyjaciół, którzy starają się cię zrozumieć i ci pomóc. Tylko ty czujesz ten strach, tylko ty odnosisz wrażenie, że wewnątrz ciebie „coś” rośnie, i sam musisz podejmować decyzje, które wpływają na twój los, na twoje być albo nie być. Choćbyś nie wiem, jak tłumaczył, i tak ci, którzy tego sami nie doświadczyli, nigdy cię nie zrozumieją. To trochę tak, jakby ktoś nałożył na ciebie przezroczysty klosz oddzielający od innych ludzi. Niby nadal jesteś z nimi, a jednak obok. I z każdym dniem coraz boleśniej odczuwasz swoją odmienność.
Ten szklany klosz spadł na mnie cztery lata temu, kiedy zdiagnozowano raka piersi. (…)
Moi przyjaciele i znajomi, zaraz po tym, jak dowiedzieli się, że jestem chora, dzwonili, pytali, co u mnie, ofiarowywali pomoc. Ale w pewnym momencie zorientowałam się, że jeśli mówię prawdę, że się źle czuję, boję się, nie wiem, co zrobić – telefony zaczynały milknąć, SMS-y coraz rzadziej przychodzić. Było mi przykro, ale nie miałam im tego za złe, starałam się ich zrozumieć. Być może na ich miejscu też unikałabym osoby żyjącej jak gdyby w innym świecie, martwiącej się problemami zupełnie dla mnie niezrozumiałymi. Mogło być i tak, że każda rozmowa czy spotkanie ze mną przypominało im, jak kruche jest życie, albo czuli się bezradni, bo nie wiedzieli, jak mnie wesprzeć.
W pewnym momencie zaczęłam więc udawać. Przestałam narzekać, zwierzać się, zawsze mówiłam, że świetnie się czuję, doskonale sobie radzę i na pewno wszystko dobrze się ułoży. Dzięki temu utrzymałam wiele relacji. Ale lęk przed powiedzeniem prawdy, budowanie zmyślonego świata sprawiło, że mój szklany klosz stał się jeszcze trudniejszy do zniesienia. Coraz bardziej dusił i uwierał. – Trudno – myślałam. – Wyzdrowieję, a wtedy na pewno wszystko wróci do normy. Miałam przecież dla kogo żyć, więc nie oglądając się na innych, sama stawiałam czoła chorobie. Przeszłam chemioterapię przedoperacyjną, potem mastektomię. Leczenie, zdaniem lekarzy, szło doskonale. Po operacji okazało się, że nie muszę być już naświetlana. Specjaliści uznali, że wystarczą mi same leki hormonalne. Teraz miało być już tylko dobrze.
To wszystko: szpital, leczenie, badania, było dla mnie czymś nowym, nieznanym. Czułam się zagubiona. Dlatego też, jak wiele innych osób, informacji na temat terapii i przebiegu samej choroby zaczęłam szukać na różnych forach internetowych. I tak trafiłam na stronę amazonki.net. To było jak dopłynięcie do bezpiecznego portu. Nagle okazało się, że wcale nie jestem taka samotna, jak mi się wydawało. Wszystkie dziewczyny z forum przechodziły przez podobne leczenie. Tego samego się bałyśmy, z podobnymi trudnościami walczyłyśmy, rozumiałyśmy się doskonale. Dzieliłyśmy się tu naszymi najintymniejszymi przeżyciami, tym wszystkim, czego ludzie zza szklanego klosza nie byli w stanie pojąć.
Czasami aż zagryzałam wargi z bezsilnej złości, kiedy czytałam opowieści koleżanek, które pisały, że mężowie zostawili je podczas choroby. Ale w odpowiedzi na każdy taki pełen goryczy i rozpaczy wpis, pojawiały się od razu słowa wsparcia i otuchy od innych osób. Nikt nie zostawał ze swoim problemem sam. Do mnie też zewsząd płynęła dobra energia. Kobiety z całej Polski, których przecież nigdy wcześniej nie spotkałam, zachowywały się jak siostry, wspierały mnie, doradzały. Dzięki temu, że wreszcie znalazłam osoby, które mnie rozumiały, poczułam się pewniej. Moja wiara w siebie i w to, że pokonam chorobę, rosła.
Wreszcie też poczułam się potrzebna. Ponieważ dużo czytam, interesuję się różnymi nowymi formami leczenia, tym, jakie leki można dostać w innych krajach, chętnie dzieliłam się swoją wiedzą. Tak bardzo chciałam pomagać innym, że nawet wzięłam udział w szkoleniu z wolontariatu internetowego. Jaka byłam szczęśliwa, kiedy okazywało się, że ktoś skorzystał z mojej rady i udało mu się na przykład zakwalifikować na eksperymentalną terapię, która uratowała mu życie.
Znalazłam też dwie moje bratnie dusze, moje Anielice – jak je do dzisiaj nazywam – Bożenkę i Ewę. Bożenka to koleżanka ze szpitala. Taka niemal siostra bliźniaczka, bo tego samego dnia przeszłyśmy mastektomię: ja jako pierwsza, ona jako ostatnia. Natomiast Ewę poznałam przez forum. Pewnego dnia mąż Ewy napisał, że jego ukochana żona zachorowała. Szukał dla niej pomocy i wsparcia. Okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście. Ponieważ Ewa bardzo się bała czekającej ją pierwszej chemioterapii, pojechałam do niej do domu. Wszystko opowiedziałam, wytłumaczyłam, dodałam otuchy. Zaprzyjaźniłyśmy się we trzy, Ewa, Bożenka i ja. Zaczęłyśmy się spotykać, wspólnie wychodzić, gotować, brałyśmy udział w różnych imprezach organizowanych przez Amazonki. Dzięki przyjaciółkom poczułam, że mój szklany klosz zniknął. Miałam wreszcie wokół siebie osoby, na które mogłam liczyć i które rozumiały mnie, jak nikt inny na świecie.”
Przytoczony fragment pochodzi z książki „SIŁA ŻYCIA. Podaj dalej…”. Znajdziesz w niej dalszy ciąg losów Dominiki oraz historie innych bohaterów – osób zmagających się z chorobą nowotworową, a także wywiady ze specjalistami pomagającymi pacjentom onkologicznym. Publikacja została napisana przez Dorotę Mirską-Królikowską i wydana przez firmę Nutricia w 2017 roku. Powstała z myślą o chorych, ich bliskich i opiekunach. Książka jest źródłem cennej wiedzy i motywacji. Przeczytaj i przekaż ją dalej tym, którzy potrzebują wsparcia w walce z chorobą nowotworową.