Hospicjum to miejsce szczególnie, nie tylko dla osób w nim przebywających, ale także dla personelu. Choć dla większości osób praca w takiej placówce może wydawać się niezwykle trudna, nasza bohaterka przekonuje o tym, że jest inaczej. Wyjaśnia, że hospicjum to nie tylko opieka paliatywna. To przede wszystkim towarzyszenie podopiecznym w jak najlepszym wykorzystaniu danego im czasu, a są to najróżniejsze aktywności od prostych uczynków, po spełnianie marzeń. „Niezwykle zwykła codzienność” jak mówi nasza bohaterka. Poznaj perspektywę Anny – pielęgniarki pracującej w hospicjum w Pucku. Miejscu, które założył i w którym przebywał ksiądz Jan Kaczkowski, niewątpliwie zostawiając po sobie ślad.

Do waszego hospicjum przyjeżdżają ludzie z całej Polski, bo ponoć stworzy¬liście miejsce wyjątkowe. Na czym polega ta wyjątkowość?

Tak, trafiają osoby z różnych miejsc w kraju. Ostatnio trafiła do nas starsza pani z innego, dość odległego od Pucka, miasta. Jak zawsze w takich sytuacjach sta¬ram się przed przyjęciem wskazać opiekunom, że pobyt w placówce najbliższej miejscu zamieszkania jest korzystniejszy ponieważ umożliwia odwiedziny przyja¬ciół, rodziny, a zwłaszcza jest to ważne, kiedy chorują seniorzy i grono ich przyja¬ciół – rówieśników ma problemy z poruszaniem na długich dystansach. Rodzina przekonywała ją, że powinna skorzystać z (naprawdę dobrej!) opieki w swoim mieście. – Do innych hospicjów idzie się umrzeć, a do Pucka, żeby jeszcze pożyć – zamknęła dyskusję. Oczywiście została przyjęta, tak jak każda zgłaszająca się do nas osoba, z największą serdecznością i wielkim uśmiechem. W tym wzru-szającym stwierdzeniu naszej pacjentki kryje się odpowiedź na twoje pytanie. W naszym hospicjum bardzo mocno stawiamy na życie. Trafiają tu ludzie, którzy chcą, by im pomóc, jak najlepiej wykorzystać daną im każdą chwilę. Pragną spę¬dzić ten czas najpełniej, najszczęśliwiej, jak to tylko możliwe, a my staramy się im w tym pomóc.

To chyba bardzo trudne…

Wcale nie. Przez te wszystkie lata pracy hospicyjnej nauczyliśmy się, że najważ­niejsze to wsłuchać się w drugą osobę, w to, co jest dla niej ważne, i niczego nie odkładać na jutro. Jutra może nie być, a ludzkie pragnienia należy spełniać od razu, tu i teraz. Jeśli przepiękna, pięćdziesięcioletnia kobieta marzy o tym, żeby odkrytym kabrioletem pojechać nad morze, na lody, to cóż w tym trudnego? Wystarczy się postarać. Pomagamy pani w doborze zwiewnej sukienki, malujemy paznokcie w jej ulubionym czerwonym kolorze i jak spod ziemi wydobywamy długowłosego kierowcę sportowego samochodu. Co prawda ma opinię łobuza i człowieka oschłego, ale przed nią otwiera swoje serce. Potrafi obudzić w sobie anioła. Zabiera tę kobietę, którą widzi przecież pierwszy raz w życiu, na prze­jażdżkę. A potem biega od kawiarni do kawiarni, szukając lodów malinowych, bo jego towarzyszka podróży właśnie na takie ma ochotę. Ktoś inny marzy, żeby na obiad zjeść kalmary? Znajdą się i kalmary, i elegancka porcelanowa zastawa. A może ktoś pragnie pojeździć na rowerze, ale jest osłabiony i ostatnie tygo­dnie spędził w łóżku? Nic to, mamy stacjonarny, bardzo bezpieczny rower. Może pedałować, siedząc przed przeszklonym wejściem do ogrodu, patrząc na zieleń i śpiewające ptaki, a innym razem na ulepionego przez wnuki bałwana. Rodzina przychodzi w odwiedziny i staje osłupiała. – Co się stało? – Ależ nic, wszystko jest w najlepszym porządku. Proszę spojrzeć na uśmiech tego pana. Po prostu jest szczęśliwy. Kiedyś przebywał u nas znany fotoreporter, miał niesamowitą kolekcję zdjęć z całego świata. Zrobiliśmy wernisaż, zaprosiliśmy gości, był szam­pan, toasty, ktoś przywiózł z Torunia – z jego ulubionej pierogarni – pierogi, mmm… palce lizać! I zrobiła się nam wspaniała, huczna impreza. Celebrujmy każ­dą chwilę, która jest nam dana, cieszmy się nią. To powtarzał ksiądz Jan i myślę, że każda osoba, która tu trafia, czuje jego dobrą energię.

Czy to prawda, że niektórzy pacjenci dostają tu tak potężny zastrzyk energii, że wracają im siły?

Tak się rzeczywiście zdarza. Przede wszystkim zapewniamy każdemu choremu indywidualną, a jednocześnie holistyczną opiekę zespołu interdyscyplinarnego. Opiekę lekarza, pielęgniarek, rehabilitanta. A także dietetyka, który indywidualnie dobiera odżywczą dietę, oraz psychologa lub kapelana, z którymi można szczerze i otwarcie porozmawiać na każdy, nawet najtrudniejszy temat. Osoba, która do nas przyjeżdża, trafia też do grona innych, znajdujących się w podobnej lub takiej samej sytuacji. Może więc zrzucić ciężar tej choroby, tego dramatu i smutku w rodzinie, który zwykle pojawią się w tej tak trudnej dla wszystkich sytuacji. I rzeczywiście niektórym z naszych podopiecznych siły wracają do tego stopnia, że decydują się na ponowne rozpoczęcie walki z chorobą. Lekarze, widząc, że ich wyniki się poprawiły, przybrali kilka kilogramów, zgadzają się na powrót do szpitala, by na przykład zastosować kolejną chemioterapię. Zdarza się też, że to onkolodzy kierują do nas chorych po to, by otoczeni fachową opieką wzmocnili się, odpoczęli pomiędzy kolejnymi etapami leczenia. Prowadzimy również opiekę w formie przyjazdów wakacyjnych. Chorzy, którzy korzystają z pomocy innych hospicjów domowych gdzieś w Polsce, mogą przyjechać do nas choćby na dwa tygodnie wraz ze swoimi bliskimi: żonami, mężami, dziećmi (dla których mamy oddzielne, gościnne pokoje). Dzieci biegają na dworze, jeżdżą na rowerach albo na rolkach, bawią się. Robimy grilla w ogrodzie, puszczamy muzykę. Oczywiście pacjenci są cały czas razem z nami, pomagamy im przyjść lub przywozimy ich na zewnątrz. Mogą tu spojrzeć w błękitne niebo, odpocząć wśród kwitnących kwiatów, posłuchać śmiechu dzieci, nacieszyć się świeżym powietrzem. Jeśli ktoś ma ochotę, wjeżdżamy łóżkiem czy wózkiem nawet na plażę lub molo, żeby posłuchał szumu morza, jazgotu mew i by mógł zatopić palec w piasku. Takie małe all inclusive tu robimy. Wiem, że osoby, które spędziły u nas taki urlop, mają dobre wspomnienia.

Kwiaty, szum morza, śmiech dzieci. Brzmi to wszystko sielankowo…

Naprawdę staramy się pomóc chorym cieszyć każdą chwilą, ale oczywiście wszyscy mamy świadomość, że oni od nas odchodzą. My tylko staramy się – na tyle, na ile mają potrzebę i chęć wpuścić nas do swojego świata – im w tym towarzyszyć. Wiele osób tutaj prosi, żeby pomóc im uporządkować sprawy spadkowe. Czasami potrzebują wsparcia w trudnych rodzinnych sprawach. Była u nas jakiś czas temu młoda kobieta, która nie miała sił porozmawiać na temat swojej ciężkiej choroby z rodzicami. Poprosiła o wsparcie psychologa. Po kilku spotka­niach zdecydowała się zaprosić bliskich do nas. Zrobiliśmy w ogrodzie ognisko, a ona – wraz z rodzicami i towarzyszącym im psychologiem – usiedli na ławce wśród traw i odbyli tę pewnie najtrudniejszą w jej życiu rozmowę. Wiedziała, że ma wsparcie w nas wszystkich, że nikomu z nas nawet nie przyjdzie do głowy oceniać jej decyzji, byliśmy po prostu blisko niej, dodając jej swoją obecnością sił. Każdy pacjent ma inne potrzeby. Jedni proszą, żeby powiedzieć im wszystko na temat ich choroby i ich własnej kondycji, inni nie chcą o tym w ogóle rozmawiać, proszą, by taką rozmowę odbyć z kimś z rodziny. Trzeba zachować wyjątkową uważność i delikatność, żeby nikogo niechcący nie zranić.

Dla was, osób pracujących w hospicjum, takie nieustanne towarzyszenie w odchodzeniu innych musi być trudne.

To praca wyjątkowa i szczególna. Myślę, że gdyby osoby, które pracują tu na stałe, a także wspierający nas wolontariusze, nie miały w sobie ogromnej miłości do drugiego człowieka, nie wytrzymałyby tutaj długo. Największym paliwem dla nas są te dni, kiedy widzimy u naszych podopiecznych radość. Czasami są to krótkie chwile, ale najcenniejsze na świecie i dla nich warto tutaj przychodzić

Anna jest jedną z bohaterek książki  „SIŁA ŻYCIA. Podaj dalej…”, która została napisana przez Dorotę Mirską-Królikowską i wydana w 2017 roku przez firmę Nutricia. Zawiera wywiady i opowiadania osób, które zetknęły się z chorobą nowotworową – pacjentów, a także tych którzy zawodowo mierzą się z nią na co dzień. Są nimi specjaliści: lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci, dietetycy czy psychologowie. Każdy bohater podjął próbę odpowiedzenia na pytanie „Skąd czerpać siłę do walki z chorobą?” Ich słowa są źródłem cennej wiedzy, inspiracją i pokrzepieniem dla wszystkich osób chorych oraz ich bliskich.

 

.